Już niedługo zaczniecie inwestować wirtualne 100 tys. zł w grze "Z klasy do kasy". Tymczasem prace nad programem, który to umożliwi, trwają już kilka miesięcy. Przygotowuje go dla was krakowska agencja Veneo.

09101358001504dea08cd284.JPG

Nad konkursem Z klasy do kasy czuwa kilkanaście osób. Pracują w trzech miastach: Krakowie, Warszawie i Tychach. W Tychach są to znani części z was opiekunowie regionalni. To do nich zgłaszaliście swoje pytania w trakcie rekrutacji. W Warszawie mieszczą się główne siedziby organizatorów konkursu: NBP, Fundacji Kronenberga i Agory S.A., wydawcy Gazety Wyborczej i właściciela kilkudziesięciu portali internetowych, w tym portalu wyborcza.biz. Ale obecnie najciekawsze rzeczy dzieją się w Krakowie. To tu, w agencji Veneo, powstaje aplikacja, która umożliwi wam inwestowanie w konkursie.

Diabeł tkwi w szczegółach

Aplikację w Veneo tworzy w sumie sześć osób. Spotkaliśmy się z trójką z nich: menadżerką projektu Małgorzatą Kosińską, projektantką Joanną Jażdżyńską-Motak oraz dyrektorem produkcji Maciejem Szydło. Z tej trójki na giełdzie grał tylko Maciej. Małgorzata przeprowadziła kilka transakcji. Joanna funkcjonowanie giełdy zna, ponieważ projektowała już wcześniej inną aplikację giełdową.

- To dało nam w sumie doskonałe połączenie - śmieje się Joanna. - Mogliśmy spojrzeć na aplikację z wielu punktów widzenia i wczuć się w sytuację osoby, która dopiero uczy się podstaw inwestowania. Zależało nam, żeby aplikacja była możliwie prosta i intuicyjna, a uczestnicy cały czas wiedzieli, co dzieje się z ich pieniędzmi - mówi Joanna. 

- Zanim zabraliśmy się do pracy, obejrzeliśmy bardzo wiele innych tego typu serwisów na całym świecie - opisuje Joanna. Powstawanie takiej aplikacji to skomplikowany proces. - Organizatorzy konkursu przygotowali wytyczne, my zrobiliśmy projekt funkcjonalny, potem projekt graficzny, równolegle powstawały już fragmenty algorytmów - mówi Małgorzata. - Diabeł tkwi w szczegółach. Czasem wymyślenie pozornie prostych rzeczy zajmuje bardzo dużo czasu - dodaje Maciej.

12 lat i 1000 zł

- Projekt bardzo nam się podoba. Wiemy, że w poprzedniej edycji wzięło w nim udział kilkadziesiąt tysięcy uczniów. To imponujące liczby. Jesteśmy ciekawi reakcji na grę - mówi Joanna, której w konkursie najbardziej podoba się to, że inwestować można nie tylko w akcje, ale także w waluty i fundusze inwestycyjne, bo daje to pełniejszy obraz rynku finansowego.

- My w szkole nie mieliśmy takich możliwości - dodaje Małgorzata. - Tymczasem mój 12-letni bratanek ostatnio chciał sobie kupić konsolę gier. Tłumaczyłam mu, że to kosztuje dużo pieniędzy, na co on stwierdził, że ostatnio sprzedał akcje, więc w sam raz wskoczyło mu do portfela tysiąc złotych. Zaimponowało mi to - mówi Małgosia.

- Fajne w konkursie jest to, że można zainwestować, sprawdzić jak to wygląda w praktyce, a jednocześnie nie ponosić żadnego ryzyka - dodaje Maciej. - Łatwiej znieść ból porażki i się nie zniechęcać, jeżeli inwestujemy wirtualne środki. A jeżeli mamy możliwość zupełnie realnej wygranej, sytuacja jest wręcz idealna.

Od kilku tygodni trwają testy samej gry. Jak będzie wyglądać, przekonacie się już 30 kwietnia.

Więcej:

http://wyborcza.biz/ZKDK/1,125391,11580388,Jak_powstaje_aplikacja_konkursowej_gry.html