Autor: Wiktor Orzeł
4 zasady, dzięki którym Twoja Marka będzie autentyczna
Na czym polega autentyczność w reklamie? Dlaczego ten trend zwyżkuje i jest odmieniany przez wszystkie przypadki przez osoby specjalizujące się w marketingu? Jak wykorzystać autentyczność do własnych celów marketingowych?
Choć autentyczność w świecie reklamy brzmi dość karkołomnie, to nawet w świecie, w którym wszystko jest najlepsze i warte uwagi, można znaleźć odrobinę autentyczności – a znaleźć te elementy warto, ponieważ konsumenci tego oczekują.
Poznaj 4 najważniejsze zasady, które sprawią, że Twoja marka będzie postrzegana jako autentyczna.
1. zasada autentyczności w reklamie: mów prawdę
Nie jest to miejsce na filozoficzne dywagacje nt. tego, czym jest prawda, ale na poziomie intuicyjnym każdy wie, o co chodzi. Mówić prawdę jako marka, to znaczy po prostu nie kłamać. Nie obiecywać Klientom, że dany produkt zmieni ich życie, nie obiecywać, że produkt jest najlepszy (bo na konkurencyjnym rynku zawsze może pojawić się ktoś lepszy). Overpromise to jeden z najczęstszych, szkolnych błędów popełnianych przez marketerów, product managerów i agencje reklamowe. W świecie wielkich kwantyfikatorów wartość tzw. „najlepszej jakości” jest równa zero.
Mówienie prawdy oznacza wzięcie odpowiedzialności, czyli fakt, że jeśli coś z całą stanowczością twierdzimy, to powinniśmy mieć na to np. badania konsumenckie, certyfikat, jakikolwiek dowód. Mówienie prawdy oznacza także to, że nie składamy obietnic bez pokrycia – obiecujemy tylko to, co jesteśmy w stanie „dowieźć” – bez względu, czy dotyczy to szybkości dostawy w sklepie internetowym czy skuteczności kremu przeciwzmarszczkowego.
W skrócie, mówienie prawdy polega:
- na tym, że nie używasz słowa „najlepszy” w jakiejkolwiek konfiguracji z Twoim produktem;
- na tym, że opisy i zdjęcia produktów nie mijają się z prawdą;
- na tym, że regulaminy promocji są klarowne i zrozumiałe dla konsumentów;
- na tym, że polityka gwarancyjna i zwrotów jest zgodna z polskim prawem
- na tym, że polityka cenowa nie obchodzi Dyrektywy Omnibus, a podczas Black Friday czy Cyber Monday nie stosujesz innych podejrzanych sztuczek,
- na tym, że nie próbujesz na siłę być ekologiczny, jeśli Twój biznes taki nie jest (bo wtedy uprawiasz greenwashing).
2. zasada autentyczności w reklamie: przyznawaj się do błędów
Autentyczność polega także na tym, że jeśli coś pójdzie nie tak, to masz wtedy odwagę jako marka wziąć odpowiedzialność i przyznać się do błędu. Bez względu na to, czy będzie to uzasadniona skarga konsumencka w wiadomości prywatnej, czy też PR-owy kryzys o zasięgu lokalnym / ogólnopolskim. Miej odwagę jako marka przyznać się do błędu. Rób to bezpośrednio, nie stosuj non-apology (Przepraszamy wszystkich, którzy poczuli się urażeni).
Jeśli marka ma być autentyczna i bliska konsumentom, powinna zachowywać się tak, jakby zachował się przyzwoity człowiek – wie, że coś poszło nie tak, przyznaje się do tego i wyciąga konsekwencje, aby coś podobnego w przyszłości się nie wydarzyło.
Przyznawanie się do błędów polega na tym, że:
- nie zrzucasz winy na podwykonawców, tylko bierzesz odpowiedzialność za swój biznes i ponosisz pełne konsekwencje, nawet jeśli wina leży częściowo po stronie zewnętrznych partnerów;
- ustalasz konkretny plan działania, który ma w przyszłości zminimalizować ryzyko,
- wyciągasz konsekwencje – kadrowe lub biznesowe, w zależności od skali problemu, a nie „zamiatasz” sprawę pod dywan,
- nie obiecujesz gruszek na wierzbie, czyli tego, że już nigdy przenigdy żadna podobna sytuacja się nie wydarzy – z dużym prawdopodobieństwem wydarzyć się może, więc tutaj również nie warto obiecywać czegoś, co może zostać później wytknięte.
3. zasada autentyczności w reklamie: skracaj dystans
Ta zasada tylko z pozoru będzie adekwatna dla marek, które chcą być postrzegane jako egalitarne. Pamiętaj o tym, że jakkolwiek ekskluzywny jest Twój brand, to skracanie dystansu będzie działać zawsze na korzyść. Każdy Klient chce się poczuć wyjątkowo choć przez chwilę, albo przynajmniej wiedzieć, że jest traktowany serio.
Na czym owe skracanie dystansu ma polegać?
- Skracanie dystansu to responsywność – czyli szybkie odpowiadanie na komentarze, prywatne wiadomości, reklamacje, zażalenia.
- Nie przesadzanie ze stosowaniem chatbotów – choć sztuczna inteligencja umie rozwiązywać wiele problemów, to jest sztuczna, a nie ludzka. Potrzeba porozmawiania z realnym człowiekiem, zwłaszcza w przypadku niestandardowych problemów, jest i będzie nadal dla wielu osób nieoceniona.
- Skracanie dystansu to także angażowanie konsumentów do tworzenia treści (USGC) – czy to poprzez konkursy w social mediach czy też aktywacje konsumenckie innego typu.
- Niwelowanie barier pomiędzy marką a konsumentem może także polegać na tworzeniu contentu pokazującego kulisy – tworzenia nowej kolekcji, wpuszczania na rynek nowego produktu, przygotowywania się do prezentacji, targów branżowych etc.
- Skracaniem dystansu może być także organizowanie eventów online lub stacjonarnych, gdzie klienci będą mogli aktywnie uczestniczyć w „życiu marki”.
- Skracaniem dystansu będzie także dobieranie do współprac reklamowych influencerów „z sąsiedztwa”, czyli osoby z zasięgami nano, mikro lub mid, którzy tworzą zaangażowane mikrospołeczności, ale nie mają statusu gwiazdy.
4. zasada autentyczności w reklamie: nie bądź jak chorągiewka
Globalne trendy pokazują, że wiele marek przejmuje postulaty ekologiczne czy nawet aktywistyczne; bywa, że marki jednoznacznie opowiadają się po którejś ze stron ideologicznego sporu, stawiając wszystko na określoną kartę (prawa kobiet, osób LGBTQIA+, kryzys klimatyczny etc.). Powoli w zapomnienie odchodzi jeden z filarów brandingu, który stawiał na neutralność światopoglądową marki; konsumenci coraz częściej oczekują, że dana firma opowie się po którejś stronie, będzie „jakaś”, nie będzie próbowała stawać w rozkroku, tylko jasno określi swoje wartości i podejście do palących kwestii – nie tylko na poziomie deklaracji, ale także realnych działań.
To, czy marka będzie neutralna światopoglądowo, czy nie, powinno wynikać wprost ze strategii marki, realnych przekonań założycieli danej firmy i kultury organizacyjnej. Wtedy mamy pewność, że marka postępuję autentycznie, zgodnie ze wyznawanymi wartościami, a nie zmienia swoje profilowe zdjęcie w mediach społecznościowych z jakiejś okazji tylko dlatego, że robią tak inni.
Najgorzej to być jak chorągiewka, czyli marka, która zmienia kierunek i strategię działań (a właściwie jej brak) w zależności od tego, jak zawieje wiatr. Chwilowe dostosowywanie się do trendów i społecznego kontekstu może przynieść krótkotrwałe zyski, ale w dłuższej perspektywie marka straci na autentyczności i wyrazistości, które są niezbędne do pożądanego wzrostu w perspektywie długoterminowej oraz osiągnięcia określonego pozycjonowania, które będzie „ciągnąć” do góry brand zwłaszcza w momentach spowolnienia koniunktury czy innych negatywnych czynników zewnętrznych, które są nieodzownymi elementami każdej rozwiniętej gospodarki.
Dlatego właśnie tak ważne jest, aby każda firma posiadała własną, indywidualną strategię marki, która będzie trwała, niezmienna i nienaruszalna – zmienna jest egzekucja, dostosowywanie bieżących planów marketingowych. Strategia marki daje pewność, że wszyscy w firmie będą wiedzieć dokąd dana marka zmierza, a konsumenci otrzymają obraz marki autentycznej, czyli takiej której w pierwszej kolejności zaufają.
Nadszedł koniec ery influencerów?
Influencerzy będą wkrótce wracać do „normalnej” ośmiogodzinnej pracy na etat, bo skończy się na nich popyt? Czy właśnie teraz nadchodzi zmierzch ery influencerów, a jednocześnie nastaje świt content creatorów?
Przejdź do wybranej części artykułu
- Kiedyś to było. Początki influencer marketingu w Polsce
- Pułapka mediów społecznościowych
- Sukces tkwi w aspiracji
- Influencerzy dokonali zmiany społecznej
- Nowe pokolenie dochodzi do głosu
- Instagram jako źródło cierpień
- Be real, be normal. Nowa narracja i estetyka pokolenia Z w kontrze do milenialsów
- Czy kogoś jeszcze obchodzi Twoje idealne życie?
- Obietnica lepszego życia i wykańczające podążanie za trendami. Jessica Mercedes (Gen Y)
- Niczego nie musisz nikomu udowadniać. Emma Chamberlain (Gen Z)
- Jessica vs Emma. Podsumowanie
- Nowa estetyka pokolenia Z
- Content creatorzy zyskują na znaczeniu
- Zmiana modelu współpracy z influencerami
Zanim poddamy analizie najnowsze zjawiska i trendy, przyjrzyjmy się nieco bliżej szerszej perspektywie influencer marketingu na rodzinnym rynku. Jak wyglądały początki influencerów w Polsce? Na czym polega fenomen influencer marketingu i dlaczego już wkrótce spora część influencerów będzie musiała poszukać sobie nowej pracy?
Kiedyś to było. Początki influencer marketingu w Polsce
Dzisiejsi influencerzy, czyli w dużej mierze niegdysiejsi blogerzy i blogerki, najpierw skrupulatnie tworzyli własne społeczności za pomocą kanałów własnych: blogów i vlogów, które umożliwiały proste interakcje (komentarze). To właśnie tam wschodzące gwiazdy internetu publikowały swoje „notki”, galerie zdjęć, videovlogi, aranżacje, felietony, stylizacje i porady.
Blogi były prężnie działającymi platformami z wysokim zaangażowaniem użytkowników i rosnącym do ich twórców zaufaniem. W początkowej fazie rozwoju tej branży, influencerzy byli gwiazdami na dorobku – z wpływem i zasięgami, a co za tym idzie ekwiwalentem reklamowym, nieporównywalnie niższym względem celebrytów z pierwszych stron portali plotkarskich.
Z czasem rynek influencerski zaczął krzepnąć – nastąpiła jego segmentacja, specjalizacja i szybko postępująca komercjalizacja. W przestrzeni medialnej jak grzyby po deszczu wyrastały kolejne kampanie z influencerami, a z czasem niektórzy z nich zaczęli pełnić role ambasadorów marek, „podbierając” kontrakty celebrytom.
Rynkowi potentaci z Doliny Krzemowej szybko zauważyli tę niszę i postanowili ją szybko wycisnąć jak cytrynę w celu pomnożenia własnych zysków. Media społecznościowe zaczęły więc z roku na rok podgryzać tort kanałów własnych influencerów, obiecując im w zamian atrakcyjną walutę, czyli dostosowany do potrzeb, atrakcyjny interfejs i obietnicę natychmiastowej sławy. Obietnicę tę można streścić w kilku słowach:
„Za pomocą kilku kliknięć możesz docierać do tysięcy realnych użytkowników. Nie musisz mieć własnego serwera, domeny, martwić się o utratę danych. Dajemy ci dostęp do narzędzi generujących content z poziomu smartfona, w modelu instant, kiedy tylko masz na to ochotę. Nie zastanawiaj się dłużej, twórz dla nas za darmo content i zyskaj sławę!”.
Pułapka mediów społecznościowych
Content generowany i rozproszony dotychczas w różnych zakamarkach internetu przez influencerów, często przy wsparciu użytkowników (User Generated Content), został wchłonięty najpierw przez Facebooka, a potem przez Instagrama, YouTube’a, Twitcha oraz inne platformy. Po krótkim okresie względnego prosperity, platformy społecznościowe wchłonęły już w zasadzie większość twórców razem z ich społecznościami. Następnie zaczęło się konsekwentne dokręcanie śruby.
Kolejnym krokiem było więc stopniowe, ale w dłuższej perspektywie drastyczne, organiczne widoczności bezpłatnych treści, co tym samym zmusiło influencerów do coraz większych wydatków w celu dotarcia do „pozyskanej” wcześniej grupy odbiorców, a to z kolei zmuszało influencerów do podejmowania coraz większej ilości płatnych współprac, aby „utrzymać się na powierzchni”. Przez chwilę wydawało się, że sytuację uratują modele crowdfundingowe typu Patronite, ale twórców, którzy efektywnie działają w tym modelu, nie ostało się zbyt wielu.
Sukces tkwi w aspiracji
Dlaczego marki i konsumenci zaufali influencerom, a niemal na każdej branżowej konferencji marketingowej udowadniano, że wpływ influencerów na decyzje zakupowe oraz budowanie rozpoznawalności marki jest tak wysoki?
Oczywiście na początku działał efekt świeżości. Influencer marketing w dobie mediów społecznościowych był czymś nowym, atrakcyjnym dla wielu odbiorców, cieszył się też wysokim zaufaniem społecznym, co w przypadku kraju bijącego rekordy nieufności w skali globalnej, było ewenementem. Przyczyna sukcesu tkwiła jednak w zupełnie czym innym.
Influencer marketing na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat rósł sukcesywnie w siłę głównie dlatego, że dawał pozornie bardziej „autentyczną”, ale wciąż mocno aspiracyjną obietnicę łatwego i szybkiego osiągnięcia sukcesu, spełnienia oraz szczęśliwego życia. To już nie byli niedostępni dla przeciętnego zjadacza chleba aktorzy z Hollywood, patrzący ze wszystkich z góry, niedoścignieni modele i modelki z pierwszych stron gazet, to byli ludzie prawie tacy, jak standardowi konsumenci – robiący zakupy, urządzający mieszkania, chodzący na kawę, imprezujący ze znajomymi, mieszkający w średnich i większych miastach, a nie za wielką wodą.
Influencerzy sprawiali (i nadal sprawiają) pozory, że są osobami z sąsiedztwa, do których można zagadać, których można nawet symbolicznie „dotknąć”. Influencerzy na całym świecie sprzedawali narrację o szczęśliwym życiu, które jest na wyciągnięcie ręki – wystarczy tylko mieć torebkę od Chanel, pasek YSL, buty Balenciagi i jeździć raz do roku na jedną z Indonezyjskich wysp w celu odkrycia samego siebie, aby żyć bezproblemowym, wygodnym życiem, które polega głównie na przeestetyzowanej konsumpcji.
Influencerzy odtwarzali także dobrze znane i opisane przez kulturoznawców praktyki takie jak chociażby potlacz, czyli potwierdzenie swojego prestiżu przez ostentacyjną i udramatyzowaną formą dystrybucji i niszczenia dóbr, które to w dobie internetu zyskały globalną widownię.
Influencerzy dokonali zmiany społecznej
Influencer marketing chłonął każde nowe medium, generując także zapotrzebowanie na nowe formaty i sprawiając wrażenie elastycznego i szybko dostosowującego się do zmian rynku, charakterystycznego dla epoki późnego kapitalizmu. Część trendów stało się normą – snapchatyzacja mediów społecznościowych jest obecna po dziś dzień w większości platform (Facebook, Instagram, TikTok, WhatsApp).
Influencerzy dokonali istotnej zmiany społecznej – na poziomie deklaratywności spora część dzieci i nastolatków chce zostać influencerami, a nie strażakami, lekarkami czy policjantkami. Tezy te potwierdzają badania, takie jak chociażby „Aspiracje dziewczynek w Polsce” z 2021 roku, które przeprowadzono na osobach w wieku 10-15 lat. Wynika z nich, że 48% dzieci marzy o tym, aby zostać youtuberem, instagramerem czy tiktokerem.
Nowe pokolenie dochodzi do głosu
Nic jednak nie trwa wiecznie. Influencerzy się starzeją, trendy się zmieniają, a konflikty pokoleniowe są immanentną cechą ludzkiego życia.
To właśnie specyficzna mieszanka dziejowych perturbacji: pandemii, wkroczenia na internetowy rynek pokolenia Z, wzrostu popularności TikToka, oraz rozwoju sztucznej inteligencji były kluczowymi składnikami wybuchowego koktajlu, który spowodował rewolucję lub też (w zależności od oceny) szybko postępującą ewolucję na rynku influencerów.
Czym zatem różni się Tikokizacja od poprzednich fal i trendów i dlaczego już teraz wielu ekspertów twierdzi, że jesteśmy u progu kluczowych transformacji, a być może nawet zmierzchu influencerów w ich dotychczasowym rozumieniu?
Instagram jako źródło cierpień
Instagram częściową wchłonął odbiorców takich portali i aplikacji jak m.in. Picasa, Flickr czy Forsquare, nie wspominając już wcześniej analizowanych blogów/vlogów. To właśnie Instagram najlepiej z perspektywy czasu pokazuje aspiracyjny styl życia milenialsów oraz ich obsesyjne dążenie do doskonałości, będące później źródłem pokoleniowej krytyki przez młodszą generację.
Dostępne w aplikacji filtry działały w pierwotnej wersji analogicznie jak te nakładane na soczewkę aparatu – zmieniały kolor, nasycenie barw, ziarnistość czy rozmycie danego zdjęcia. Wystarczyło kilka kliknięć w dotykowy ekran, żeby każde zdjęcie wyglądało jak po obróbce z Photoshopa. Instagram od początku swojego istnienia pokazywał poprzez smartfony jego użytkowników świat w różowych okularach, wywierając z czasem toksyczną presję na posiadanie doskonałego ciała, doskonałego życia, doskonałego partnera… tworząc przy tym fałszywe wrażenie, że wszyscy dookoła są szczęśliwi, bogaci, szczupli, nieustannie podróżują, jedzą kolacje w wykwintnych restauracjach i bawią się w najlepszych klubach.
Instagram stał się tym samym, czym dla pokolenia X były papierowe magazyny lifestyle’owe – medium napędzającym konsumpcję, ale wpędzającym je także w kompleksy, prowadzącym do zaburzeń odżywiania i obniżającym samoocenę bez względu na płeć.
Mimo, że z czasem aplikacja zaadaptowała część mechanizmów ze Snapchata (stories) czy TikToka (rolki), to content udostępniany na Instagramie niewiele się na przestrzeni ostatnich lat zmienił. Instagram nadal jest platformą, która dla ludzi z całego świata (głównie milenialsów) służy jako narzędzie do prezentowania przeestetyzowanej, idealnej wersji siebie i rzeczywistości.
Be real, be normal. Nowa narracja i estetyka pokolenia Z w kontrze do milenialsów
Problem polega na tym, że z czasem instagramowe treści stały się oprócz swojej toksyczności – generyczne. Powtarzalne kadry, wystudiowane pozy; „te same” zdjęcia różnych ludzi w tych samych miejscach. Instagram zamienił się w karykaturę rzeczywistości podobną do filmowej dystopii Truman Show; stał się w dużej mierze odtwórczy i przypomina bank z katalogiem kadrów i póz, które w nieskończoność odtwarzają miliony ludzi na całym globie. Paradoks powtarzalności w świecie, w którym każdemu z konsumentów wmawia się wyjątkowość oraz pielęgnuje indywidualizm, doskonale dekonstruuje profil insta_repeat.
Idealnym podsumowaniem stockozy instagramowych treści milenialsów są konta fikcyjnych infuencerek wygenerowanych przez algorytm sztucznej inteligencji.
Czy kogoś jeszcze obchodzi Twoje idealne życie?
Pokolenie Z porównuje content prezentowany na Instagramie do narracji Żon ze Stepford, czyli filmu będącego satyrą na konsumpcyjny styl życia białych amerykanów, ze szczególnym naciskiem na idealne, wiecznie uśmiechnięte i nienagannie wymalowane panie domu.
Rynek nie znosi próżni, więc w kontrze do przeestetyzowanego Instagrama, rekordy popularności zaczęła bić aplikacja BeReal, która stawia na autentyczność, losowość wykluczającą wystudiowane zdjęcia, wąskie kręgi realnych znajomych i pokazanie szerszego kontekstu (użycie przedniej i tylnej kamery).
Aby dokładniej uwydatnić różnice narracyjno-estetyczne pomiędzy influencerami generacji Y i Z, przyjrzyjmy się wybranym przykładom. Pod lupę weźmiemy komunikację Jessicy Mercedes i Emmy Chamberlain.
Obietnica lepszego życia i wykańczające podążanie za trendami. Jessica Mercedes (Gen Y)
Jessica Mercedes na początku swojej działalności w internecie w 2010 roku regularnie prowadziła bloga modowego – nazywając siebie szafiarką, aby w 2023 roku móc znaleźć się w panteonie najpopularniejszych influencerów modowo-lifestyle’owych w Polsce, z imponującą liczbą 912 tysięcy followersów na Instagramie. Mercedes jest również jest założycielką marki Veclaim, gdzie pełni stanowisko Dyrektory Kreatywnej. Choć jej działalność w internecie ma liczną fanbazę – nie można umniejszać influencerce licznych sukcesów w świecie mody, to narracja oraz estetyka prowadzonych działań zaczyna coraz mocniej odbiegać od kierunku ewolucji mediów społecznościowych oraz oczekiwań młodszego pokolenia. Jessica promuje wartości, z którymi pokolenie Z nie tylko nie ma zamiaru się utożsamiać, ale stanowczo się sprzeciwia. Przyjrzymy się najważniejszym z nich.
● Estetyzacja życia – pogoń za perfekcją, brak losowości i spontaniczności – tak w jednym zdaniu można podsumować profil influencerki na Instagramie. Na próżno szukać tam przypadkowych, niepozowanych zdjęć. Każdy kadr jest wyreżyserowany i zaplanowany tak, aby całość feedu prezentowała się harmonijnie, a momentami snobistycznie – zdjęcia pasują do siebie kolorystyką, często dodawane są seriami.
Aspiracyjna narracja o życiu pełnym sukcesów – podróże, rozbuchana konsumpcja, świat rzeczy i ekstatycznych doświadczeń. Na profilach w mediach społecznościowych Mercedes publikowane są treści, które nie pokrywają się rzeczywistością jej przeciętnego odbiorcę. Jessica skrupulatnie dokumentuje swoje światowe życie, które w przypadku większości osób śledzących jej profil pozostaje jedynie w sferze nieosiągalnych marzeń. Z perspektywy pokolenia Z jest to content, który wpędzi przeciętnego odbiorcy z tej grupy docelowej w kompleksy, nie widzi więc w nim większej wartości.
● Pragmatyczność, koniunkturalizm i zanikająca wiarygodność – z jednej strony opieranie części swojego contentu na leitmotivie związanym ze zdrowym odżywianiem i prowadzeniem aktywnego stylu życia – „Moje śniadanie liczy 360 kalorii“ – jak czytamy na instastory Mercedes, a z drugiej – reklamowanie lodów Magnum i totalna zmiana narracji.
Instagramowy profil Mercedes przepełniony jest estetycznymi zdjęciami dań z ekskluzywnych restauracji. Śledząc instastories influencerki można np. dowiedzieć się, że właśnie wybiera się do dwugwiazdkowej restauracji Michelin, aby następnie ujrzeć na jej profilu reklamę sklepu Żabka promującej gotowe, przetworzone posiłki do odgrzania.
- Brak wiarygodności marki własnej – cieniem na całkiem sprawnie działającą przez pewien czas markę Veclaim nadal kładzie się „afera metkowa”, czyli oszustwo polegające na sprzedawaniu przez Veclaim T-shirtów i dresów Fruit of The Loom. W trakcie kryzysu wizerunkowego influencerka zmieniła profil Instagramowy na prywatny i naprędce nagrała wybielający fałszerstwo film, który w swojej narracji przypominał reżyserowane przez koncerny fast fashion wycieczki do zakładów na Globalnym Południu.
- Nieprzemyślany i niespójny product placement – analizując częstotliwość publikowania sponsorowanych postów przez Jessicę na Instagramie, w ciągu zaledwie jednego miesiąca (lipiec 2023) pojawiło się na nim sześć reklam następujących marek: L’oreal (3 lipca), Sephora (7 lipca), HBO (8 lipca), Mac Cosmetics (11 lipca), Wella (12 lipca), Zalando (14 lipca). Biorąc pod uwagę inne współprace, również w ostatnim czasie, do listy możemy dodać takie marki jak: Żabka, Magnum, Lego, HBO, Salon Porsche, Klarna czy Westwing. Konto influencerki, pod względem częstotliwości emisji contentu reklamowego zamienia się powoli w słup ogłoszeniowy.
Niczego nie musisz nikomu udowadniać. Emma Chamberlain (Gen Z)
Jednym z najbardziej emblematycznych przykładów influencerek, które silnie zdefiniowały estetykę pokolenia Z jest Emma Chamberlain. Sukcesy Emmy jest imponujący – na YouTube twórczynię śledzi przeszło 12 milionów subskrybentów, na Instagramie prawie 16 milionów, a na usuniętym przez Emmę TikToku influencerka zgromadziła 10 milionów obserwujących w nieco ponad rok (sam hasztag #emmachamberlain to obecnie prawie 4 miliardy wyświetleń).
Na czym polega fenomen tej przedstawicielki pokolenia Z?
- Emma swój content oparła na codziennym życiu, nieróżniącym się niczym od życia innych dziewczyn w jej wieku, co jest bardzo charakterystyczne dla treści tworzonych przez pokolenie Z. Osoby, które śledzą Emmę, nie nazywają jej gwiazdą, youtuberką czy celebrytką. W komentarzach pod tworzonym przez nią contentem na TikToku czy YouTube pojawiają się określenia typu „she’s like the big sis that i never had”.
- Emma zredefiniowała znaczenie współczesnej it-girl dla młodszych odbiorców. Jeszcze do niedawna it girl młodsze dziewczyny utożsamiały z aspiracyjnym modelem popularnej kobiety, która chodzi na różnego rodzaju imprezy, wydarzenia, ścianki, dostaje drogi prezenty od marek, a jej życie jest na ciągłym na świeczniku. Prawie każda nastolatka marzyła, aby taką gwiazdą być, natomiast Emma dzięki swoim vlogom, przeważnie nagrywanym samotnie w domu – mówiła o swoim życiu (w głównej mierze nie o blaskach, a o cieniach) i zmieniła postrzeganie współczesnej it girl.
- Influencerka zaczęła nagrywać content na YouTube od 2017 roku. Warto pamiętać o tym, że najpopularniejszymi materiałami video skierowanymi do nastolatek były wtedy haule zakupowe (dot. kosmetyków i ubrań), poradniki typu, jak wykonać poprawny makijaż itp. Emma natomiast nagrywała się bez makijażu i bez kozery przyznawała się do tego, że nie umie się malować, publikowała śmieszne tutoriale, tworzyła parodie.
- Emma w swoich nagraniach pokazywała też, co kupiła, ale były to zakupy z lumpeksu czy zwykłego sklepu spożywczego, a nie drogie torebki czy buty. Na poziomie symbolicznym i komunikacyjnym jest to odrzucenie aspiracyjnego modelu konsumpcji, coś bardzo trudnego do wyobrażenia sobie przez milenialsowego influencera.
- Emma tworzyła materiały oparte na codziennym życiu, często jej dni nie były w ogóle „interesujące”. Vlogi opierały się na luźnych pogadankach do kamery w samochodzie, przeważnie w drodze na kawę. To właśnie tego typu niezobowiązujący content miał najwięcej odbiorców i komentarzy. Emma nie kreowała się w nich na dusze towarzystwa, a wręcz przeciwnie – bardzo często poruszała tematy tego, że ma bardzo duże problemy z przebywaniem z ludźmi, że męczą je wypady z przyjaciółmi, a po każdym spotkaniu musi pobyć sama, żeby naładować baterie. Emma prowadziła narrację w autentyczny sposób, nie kreowała swojego życia na superciekawe. Okazało się, że wiele młodych ludzi, którzy ją oglądają, czują się identycznie.
- Emma starała się przełamywać bariery i próbować nowych rzeczy. Dzieliła się tym z fanami, nawet jak coś nie szło po jej myśli. Jeśli miała zły dzień, od razu zaczynała video od – „Hej wszystkim, mam słaby dzień, czas zajeść uczucia”, a vlog pokazywał przygotowanie ciasta brownie („I made brownies because i had a bad day”).
- Fani pokochali Emmę za poczucie humoru, nic w jej życiu nie musiało być idealne – pierwsza regulacja brwi, która nie wyszła perfekcyjnie? Nakręciła na ten temat vlog. Powrót do szkoły w niezbyt pozytywnym nastroju? Też świetna okazja, żeby wrzucić o tym film. Nie miała oporów przed publikacją vlogów typu the most traumatic travel experience of my life, dzieliła się fanami wszystkim, bez koloryzowania (raz było głośno o tym, że w swoim nagraniu przyznała widzom, że zdarza się, że nie bierze prysznica codziennie).
- Emma buduje swoją społeczność w sposób relacyjny – we vlogach, w których zwraca się do swoich odbiorców, nie dziękuję im jedynie za to, że są widzami jej kanału, ale również za fakt bycia jej znajomymi i za interakcje zachodzące między stronami. Skracanie dystansu i nietraktowanie swoich odbiorców jako biernego audytorium przyniosło określone rezultaty. Pod materiałami video Emmy dominuje pozytywny sentyment, praktycznie wszystkie komentarze są pozytywne. Odbiorcy bardzo dobrze zareagowali na to, że Emma stała się sławna. Doceniali ją za to, że popularność nie zmieniła charakteru tworzonego contentu.
- Emma starannie dobiera partnerów reklamowych. Na jej profilu na Instagramie możemy zobaczyć posty sponsorowane głównie dla dwóch marek z branży fashion i beauty. Publikuje ich bardzo niewiele, cisza reklamowa trwa nawet przez miesiąc-dwa. Tego typu postów jest niewiele, żaden produkt nie jest promowany „na siłę” – product placement nawiązują do branży, którą Emma głównie się zajmuje.
Jessica vs Emma. Podsumowanie
Jessicę Mercedes i Emmę Chamberlain łączy tworzenie contentu lifestyle’owego oraz bycie osobami publicznymi, a różni sposób zarządzania marką osobistą, narracja i estetyka kreowana przez obie influencerki. Jessica i Emma to dwa różne światy, które coraz bardziej od siebie się oddalają ze względu na różnice pokoleniowe.
Analizując profile społecznościowe Mercedes, warto przyjrzeć się częstej i regularnej aktualizacji postów, gdzie dzieli się swoim „niezwykłym” życiem, pełnym odniesień do świata popkultury. Kreowana przez nią rzeczywistość opiera się na markowych produktach, dziesiątkach współprac, interesujących miejscach oraz wydarzeniach, kontaktach ze znanymi osobistościami ze świata mody, muzyki czy po prostu celebrytami.
Z kolei Emma prezentuje swoim odbiorcom content, z którym z łatwością mogą się utożsamiać. Zabawne, a czasem nawet niezręczne historie z życia towarzyskiego, spożywanie zbyt dużej ilość kawy i wspólna ekscytacja z powodu udanych zakupów w sklepie z odzieżą używaną. Twórczość Chamberlain to doskonały przykład na to, że nie trzeba być kontrowersyjnym ani kreować się na „niezwykłą”. Wystarczy sięgnąć po rzeczywistość wokół siebie, aby osiągnąć sukces, być przykładem do naśladowania i mieć wpływ na miliony odbiorców.
Emma Chamberlain skutecznie wpłynęła na zwiększenie świadomości swoich obserwatorów – szczególnie tych młodszych, w kwestii ochrony środowiska i nadmiernego konsumpcjonizmu. Materiały wideo z cyklu zakupów z odzieżą używaną zgromadziły kilkadziesiąt milionów wyświetleń.
Z kolei Jessika Mercedes początkowo objęła stanowisko jednej z ambasadorek akcji prośrodowiskowej „Coś dla planety”, następnie upominała obserwatorów, żeby zaprzestali z korzystania z plastikowych słomek. Moralne upomnienia nijak się jednak miały do wiarygodności marki, którą stworzyła Jessica. Veclaim zbudowano m.in. na filarach zrównoważonego rozwoju i ekologicznej produkcji odzieży. W rzeczywistości, klienci, musieli szybko mierzyć się z gorzką prawdą, czyli „aferą metkową”. Jessice nie pomagają także kolejne rysy na „zrównoważonym” wizerunku, czyli np. korzystanie prywatnego samolotu na trasie Warszawa-Łódź, co już bezpośrednio wpisuje się w definicje greenwashingu.
Rosnąca rozpoznawalność Emmy nie wpłynęła na jej konsekwencję w selekcji współpracy z markami, kreatywność i oryginalność w tworzeniu treści, co odzwierciedla stale rozrastająca się baza fanów i co najistotniejsze – uznanie i sympatia obserwatorów, którzy śledzili jej karierę w social mediach od samego początku.
Jessica Mercedes, podobnie jak inni milenialsowi influencerzy nagrywający content w podobny tonie, tracą ekspresowo wiarygodność, na którą pracowali latami, głównie przez brak autentyczności, spójności, nieprzemyślane współprace i ślepe pożądanie za trendami.
Nowa estetyka pokolenia Z
Estetyka contentu generacji Z na przykładzie Emmy to zero ubarwień czy koloryzowania życia. Pełen luz, autentyczność i częste skupienie się na realnych problemach osobistych, istotnych także dla wielu odbiorców w jej wieku. Emma w pamiętnikarski sposób poruszała np. tematy samotności czy społecznego przymusu prowadzenia intensywnego życia towarzyskiego. Vlogi polegające na rozmowie z przyjaciółką czy siostrą były kręcone w samochodzie, zawsze przy kawie, i to właśnie ten format młodzi odbiorcy cenili najbardziej. Wspomniana kawa stała się tak silnym znakiem rozpoznawczym, że Emma założyła własną markę kawową.
Emma jest tylko przykładem, osobą która odniosła sukces, ale przede wszystkim lustrzanym odbiciem tendencji estetyczno-narracyjnych pokolenia Z, które mniej lub bardziej wyraźnie od jakiegoś czasu pojawiały się w sieciach społecznościowych. Rezygnacja z perfekcjonizmu, uważność na własne problemy, zdrowe podejście do pracy i odrzucenie presji środowiskowej musiało znaleźć swoje ujście w trendach takich, jak chociażby dump posting, odświeżenie formatu vlogowego czy podcastowego.
O tym, że wpływ takich trendsetterek jak Emma jest istotny, może świadczyć fakt, że znajduje ona już pierwsze naśladowczynie nawet na Polskim rynku – podobny content tworzy chociażby Sara Cwalina.
Content creatorzy zyskują na znaczeniu
Choć analizowane powyżej przypadki dotyczą stricte contentu lifestyle’owego, to estetyka i sposób narracji przenikają także do innych segmentów influencer marketingu. Generacja Z szuka w internecie influencerów, którzy są podobni do nich – np. gamerów, którzy grają w gry, ale nie są w tym wybitni, tylko odrobinę lepsi od średniej, vlogerów kulinarnych, którym niekoniecznie wszystko zawsze wychodzi, czy dietetyków, którzy obalają mity żywieniowe, a nie wpędzą ich w zaburzenia odżywiania.
W miejsce tradycyjnie rozumianych influencerów na znaczeniu zyskuje więc „nowa-stara kategoria” – tzw. content creatorów / twórców treści, czyli osób, specjalizujących się w produkcji wyspecjalizowanego contentu dla wybranych nisz. Zyskiwać na popularności będą więc osoby, które oprócz swojego zwykłego życia, będą umiały „sprzedać” w normcorowej stylistyce posiadane talenty – bez względu na to, czy będzie to talent do rozśmieszania innych, czy będzie to malowanie obrazów w stylu Boba Rossa, szydełkowanie, szycie czy granie w piłkę nożną.
Zmiana modelu współpracy z influencerami
Metamorfozie ulega już teraz sposób reklamy przy współpracy z influencerami. Oprócz tego, że lokowanie produktu musi być w pełni transparentne, idealnie dopasowane do profilu twórcy oraz profilu odbiorców, to musi także przynajmniej na poziomie komunikatu bazowego zrezygnować z „niesamowitych obietnic”. Na znaczeniu będą więc zyskiwać długotrwałe współprace na wyłączność (ambasadorzy marki), w kontrze do wyeksploatowanego mocno już modelu, w którym influencer każdego dnia reklamuje inny produkt, będąc słupem ogłoszeniowym ze marginalnym wpływem na decyzje zakupowe własnej społeczności.
Nie tylko generacja Z jest już zmęczona „świetnymi produktami, które odmienią życie każdego konsumenta”. Narracja tego typu w mocno okrzepniętym już świecie influencer marketingu i reklamowego przesytu będzie notować sukcesywne spadki efektywności ze względu na niski poziom wiarygodności tego typu komunikatów oraz reklamową „ślepotę”.
Agencje reklamowe już teraz coraz bardziej niechętnie patrzą na gwiazdy influencer marketingu, z którymi często bardzo trudno się współpracuje i które mówią językiem oraz estetyką coraz bardziej odległą dla młodszego grona odbiorców… będącego zawsze oczkiem w głowie każdego marketera.
Być może za jakiś czas na etat będą musieli wrócić influencerzy, którzy nadal będą zakochani w narcystycznej stylistyce rodem z Instagrama i nie nadążą za zmianą trendów i oczekiwań społecznych. Tym bardziej, że większość tortu reklamowego z influencer marketingu zgarnia tak naprawdę kilka procent najpopularniejszych kont z danego rynku (wysoka konkurencja o bardzo ograniczone zasoby oraz niewielki potencjał do wzrostu w skali globalnej). Cała reszta marzy o sławie, chodzi do „normalnej pracy” albo… jest utrzymywana przez osoby trzecie.
Współautorką artykułu jest Mariola Bachowska.
Źródła:
https://socialmediacollective.org/2022/09/23/were-in-the-era-of-creator-culture/
https://influencermarketinghub.com/creator-influencer-difference/
https://www.trend.io/blog/content-creators-vs-influencers
https://fashionmagazine.com/flare/influencer-culture/
https://www.teenvogue.com/story/is-the-influencer-era-coming-to-an-end
https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/wirtualni-influencerzy
https://www.barstoolsports.com/blog/3467641/this-instagram-account-is-using-a.i.-to-create-the-most-beautiful-women-ever-and-i-think-i-am-ready-to-take-the-blue-pill-now
Content & Kreacja vs. AI – jak Chat GPT-4 może pomóc w pracy content marketingowca?
Tworzenie konspektów artykułów, mailingów, generowanie pomysłów na aktywację konsumencką, a może wsparcie przy researchu i korekcie tekstu? Sprawdź, w czym może pomóc Ci sztuczna inteligencja w codziennej, agencyjnej pracy.
Chat GPT na pewno zabierze część miejsc pracy w digitalu, szczególnie tej powtarzalnej, mechanicznej i niewymagającej wyższych kwalifikacji. Zmiany zaszły już za daleko i wcześniej czy później i tak będziemy musieli zaprzyjaźnić się naszym „osobistym asystentem” wyposażonym w sztuczną inteligencję.
Chat GPT-4 jako kreatywny pomocnik
Zamiast więc traktować Chat GPT-4 jako wroga, możemy wykorzystać AI jako kolejne narzędzie do realizacji własnych celów… stosując oczywiście zasadę ograniczonego zaufania. W jakich kreatywnych obszarach może nam zatem pomóc sztuczna inteligencja?
- Generowanie pomysłów na tematy i konspekty prezentacji
Chat GPT-4 to bardzo przydatne narzędzie do wymyślania nowych tematów i konspektów prezentacji. Baza danych algorytmu jest nakarmiona taką ilością treści, że Chat GPT świetnie radzi sobie z tego typu zadaniami. Algorytm będzie przydatny zarówno wtedy, gdy mamy sam temat, a nie mamy konspektu jak i wtedy, gdy będziemy mieli w głowie jedynie bardzo ogólną wizję tematyki wystąpienia.
Przykładowy prompt
„Potrzebuję pomysłu i konspektu prezentacji dotyczącej greenwashingu w branży reklamowej. Odbiorcami prezentacji będą osoby odpowiedzialne za marketing w średnich i dużych przedsiębiorstwach”.
Z konspektem prezentacji Chat GPT-4 poradził sobie bardzo dobrze.
- Generowanie pomysłów na storytelling
Czasami bywa, że mimo najszczerszych chęci, nie wpada nam do głowy żaden sensowny pomysł na narrację, która będzie driverem reklamowanego produktu. Chat GPT to kopalnia wiedzy dla osób, które w danej chwili nie mają pomysłu i popadły w twórczą niemoc. Choć spora część pomysłów może być do bólu oklepana i katalogowa, to fragmenty danej koncepcji mogą posłużyć jako punkt wyjścia do sensownej narracji.
Przykładowy prompt
„Wygeneruj pomysły na storytelling dla spotu reklamowego dla suplementu diety witaminy D”.
- Wymyślanie person
Tworząc persony marketingowe, mając nawet sporą ilość danych wyjściowych, możemy łatwo „wystrzelać” się z pomysłów, szybko popadając w klisze i zbyt duże podobieństwa względem różnych grup docelowych. Z pomocą może nam przyjść Chat GPT-4.
Przykładowy prompt
„Wygeneruj przykładowe persony marketingowe dla klienta z branży hotelarskiej. Uwzględnij klasę średnią-niższą i średnią-wysoką oraz rolę kapitału kulturowego w podejmowaniu decyzji konsumenckich”.
Generowanie pomysłów i streszczeń artykułów
Choćbyśmy byli niewiarygodnie ufni we własną kreatywność, to z czasem, robiąc kolejny harmonogram contentowy dla Klienta, którego prowadzimy od lat, źródełko zaczyna wysychać, a nas dopada twórcza niemoc. Chat GPT, to kolejne narzędzie, które może nas wesprzeć w wymyślaniu, będąc kreatywnym asystentem do generowania tematów i konspektów np. artykułów blogowych. Wystarczy, że zadasz mu odpowiednie pytanie.
Przykładowy prompt
„Wygeneruj świeże, niszowe tematy, które będą interesujące dla opiekunów psów i kotów”.
Jak widać Chat GPT bardzo dobrze radzi sobie z tematyką pieskowo-kotkową. Tematy tego typu nie stanowią dla niego większego wyzwania.
- Generowanie pomysłów na mailingi
Jak pokazały powyższe przykłady, Chat GPT to całkiem pomysłowe narzędzie, jeśli chodzi o generowanie pomysłów. Nie inaczej może być w przypadku stworzenia tematów na wysyłką e-mail marketingową.
Przykładowy prompt
„Szukam niszowych, niesztampowych pomysłów na mailing dla klienta produkującego akcesoria skórzane. 5 z nich powinno być produktowych, a drugie 5 lifestyle’owe”.
Niezbędne korekty językowe, dostosowanie do strategii marki i BUM! Mamy gotowe pomysły na przynajmniej kilka mailingów.
O wiele gorzej natomiast algorytm radzi sobie z egzekucją pomysłów. Mimo usilnych prób i dokładnych wskazówek, wygenerowanie krótkiego, chwytliwego hasła, które zagwarantuje wysoki open rate, pozostało poza zasięgiem sztucznej inteligencji.
Wprowadzony prompt
„Szukam kreatywnych pomysłów na mailing dla klienta produkującego skórzane torebki. 5 z nich powinno być produktowych, a drugie 5 lifestyle’owe. Tytuł wiadomości nie może być dłuższy niż 25 znaków ze spacjami, użyj w nich emoji. Tematy wiadomości powinny być na tyle intrygujące, żeby przeciętny odbiorca chciał kliknąć i otworzyć wiadomość”.
Nieudana próba stworzenia tytułów mailingów przez Chat GPT-4.
- Generowanie alternatywnych pomysłów marketingowych
Choć Chatowi GPT-4 na tym etapie na pewno nie powierzymy całego procesu wymyślenia pomysłu na aktywację konsumencką, to sztuczna inteligencja może efektywnie zasilić nasze moce kreatywne i pobudzić do myślenia w zupełnie innym kierunku.
Przykładowy prompt
„Szukam pomysłu na aktywację konsumencką dla napoju izotonicznego dla graczy”.
Choć większość pomysłów jest niezgodna ze zdrowym rozsądkiem i ociera się o scenariusz rodem ze Squid Game, to z każdego z tych pomysłów da się wydobyć zaczyn do pełnoprawnej aktywacji konsumenckiej.
- Generowanie skojarzeń / pola semantycznego
Znaki językowe mają dość pojemne sumy znaczeń, które w lingwistyce nazywa się polem semantycznym. Pracując np. nad namingiem lub hasłem dla marki, możemy posiłkować się sztuczną inteligencją, która jest w stanie bardzo szybko wygenerować pożądane przez nas zbiory znaczeń. Unikniemy dzięki temu czasochłonnych spotkań kreatywnych, które potrafią pożreć sporą część dnia roboczego.
Przykładowy prompt
„Wygeneruj 10 dobrych i 10 złych skojarzeń z ogniem w formie krótkich zdań”.
Chat GPT-4 lubi proste komendy w postaci alternatywy i koniunkcji.
AI jako researcher
- Generowanie kluczowych informacji na dany temat
Pracując w branży kreatywnej czy też będąc content marketingowcem często „skaczemy” z tematu na temat. Przychodzi nowy brief i bywa, że na horyzoncie pojawia się branża, której zupełnie nie znamy. Zamiast przekopywać specjalistyczne portale i raporty, możemy wspomóc się sztuczną inteligencją, która zrobi tę czasochłonną robotę za nas i wyciągnie ekstrakt w postacie najważniejszych informacji z danego zakresu (podstawowa analiza konkurencji, segmentacja rynku itp.).
Przykładowy prompt
„Jakie są najważniejsze informacje dotyczące rynku fotowoltaiki dla komunikacji marketingowej B2B”.
AI jako content writer
Zaawansowane umiejętności pisarskie Chatu GPT-4 są dość mocno ograniczone, zwłaszcza jeśli chodzi o język polski. Bardziej rozbudowane teksty, które „wypluwa” AI sprawiają wrażenie, jakby pisał je zmęczony copywriter, który odlicza ostatnie dni do emerytury. Chat GPT-4 świetnie leje wodę, ale nie lubi konkretów. Nie pomogą tutaj dodatkowe prompty w stylu: „postaraj się pisać bardziej oryginalnie”, „potrzebuję więcej konkretów”, „naśladuj styl dziennikarski’. Te niedociągnięcia byłyby jeszcze do wyłapania przez wprawnego redaktora czy content specjalistę, ale tak naprawdę największym zagrożeniem dla Klientów i patrząc szerzej – dla całego internetu, jest generowanie nieprawdziwych informacji przez algorytm. Chat GPT lubi zmyślać i robi to często. Niestety, gdy sztucznej inteligencji brakuje informacji, zamiast dopytać albo przyznać się do niewiedzy, woli ona brnąć w kłamstwa.
- Generowanie opisów produktów
Tworzenie prostych, powtarzalnych opisów produktów przez Chat GPT-4 to coś, co na rynku digitalowym już ma miejsce w przypadku wielu sklepów e-commerce posiadających ogromne bazy produktowe. Sztuczna inteligencja radzi sobie tutaj bez większych problemów, ale nie można jej puścić „samopas”. Ewentualne wprowadzenie konsumenta w błąd może być bardzo kosztowne – zarówno wizerunkowo, jak i finansowo (ewentualne pozwy za produkt niezgodny z opisem).
Przykładowy prompt
„Napisz opis produktu usługi stworzenia strategii marketingowej na 500 znaków ze spacjami. Uwzględnij fakt, że odbiorcami treści będą osoby decyzyjne w dużych i średnich przedsiębiorstwach. Używaj formalnego i profesjonalnego języka”.
Opis usługi strategii marketingowej, który wymaga dopracowania, ale jako surówka do obróbki, jest poprawna.
AI jako redaktor
Natywnym językiem GPT-4 jest angielski. Jeśli chcemy poddać korekcie i redakcji tekst napisany po angielsku, zmienić jego tone of voice, to algorytm poradzi sobie z tym zadaniem całkiem dobrze. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy do sprawdzania damy mu materiał źródłowy napisany w języku polskim.
Wtedy pojawiają się np. takie kwiatki:
Polski model językowy pod tym względem jest jeszcze mocno niedopracowany i ma konkretne ograniczenia. Warto pamiętać, że obecna faza rozwoju płatnej wersji GPT-4 pozwala na sprawdzenie za jednym podejściem tekstu nie dłuższego niż 2 tys. znaków. Na tym etapie rozwoju sztucznej inteligencji, nie polecamy z korzystania z tej funkcji w języku polskim.
AI jako tłumacz
AI może być także dobrą alternatywą dla Google Translate czy DeepL. Narzędzie sprawdzi się dobrze w przypadku tłumaczenia prostych materiałów reklamowych czy tekstów content marketingowych. Należy jednak zawsze stosować zasadę ograniczonego zaufania i po wykonanym przez zadaniu algorytm. Tłumaczenie trzeba dokładnie sprawdzić i najlepiej przepuścić jeszcze przez przynajmniej jedno tradycyjne narzędzie do automatycznego tłumaczenia, sprawdzając tekst „w drugą stronę”, czyli przetłumaczony tekst np. na j. angielski tłumaczymy z powrotem na polski, żeby wychwycić ew. kalki językowe lub złe zrozumienie kontekstu przez algorytm.
Zawsze na końcu każdego zadania wykonanego przez „maszynę” pojawia się człowiek, który musi mieć odpowiednie kompetencje i umiejętności, aby zweryfikować jakość pracy algorytmu.
Przykładowy prompt
„Tworzę tekst content marketingowy dla specjalistów z obszaru marketingu, który ma pomóc korzystać z narzędzi sztucznej inteligencji. Przetłumacz poniższy tekst na angielski, pamiętając o określonej grupie odbiorców”.
Z tłumaczeniem na język angielski algorytm radzi sobie bardzo dobrze.
Abecadło dobrego promptu, czyli CIDI
Michał Górecki w „Przewodniku po Chat CHATGPT” zdefiniował, to co metodą prób i błędów wiele osób stosowało z lepszym lub gorszym powodzeniem w rozmowach z GPT4. Skrót CIDI oznacza framework tworzenia zapytań składający się z najważniejszych elementów.
- Context – poznanie kontekstu pozwala na lepsze wejście „w rolę”, czyli udzielenie odpowiedzi przez algorytm zgodnej z naszymi oczekiwaniami.
Przykład: Wciel się w rolę eksperta od transformacji energetycznej - Instructions – dostarczenie instrukcji dla algorytmu, czyli określnie, czego dokładnie potrzebujemy od algorytmu, jakie odpowiedzi nas interesują?
Przykład: Opisz zalety zrównoważonego rozwoju - Details – wyszczególnienie formalnych aspektów odpowiedzi, czyli tego, jak chcemy, aby zapytanie zostało nam „podane”.
Przykład: Stwórz konspekt listą wypunktowaną, stosuj śródtytuły, pogrub najważniejsze kwestie, stosuj język formalny itp. - Input – przekazanie danych wejściowych, czyli tego, na czym algorytm powinien bazować.
Przykład: Powołaj się na najważniejsze dane światowych organizacji zajmującymi się zmianami klimatu oraz odpowiedzialnym społecznie podejściem do biznesu.
Mamy nadzieję, że ten tekst zainspiruje Cię do eksperymentowania z Chatem GPT-4 i zatrudnieniem go jako pełnoprawnego asystenta. ? Życzymy powodzenia i owocnej pracy!